Drogi Czytelniku!

Jeśli interesuje Cię sprawa misji JHS i jesteś gotów na przyjęcie odrobiny Radości, a potem na podzielenie się Nią z innymi - zapraszamy!
Zespół redakcyjny dołoży wszelkich starań, aby ten blog pozwolił Ci dostrzec piękno, ale i trud głoszenia Ewangelii. Nakarmimy Cię też krótkimi refleksjami nad Słowem Bożym.
Życzymy Ci, byś jak my zakochał się w Kościele Misyjnym...
M&M

czwartek, 29 marca 2012

Prawdziwa wiara

Przed świętami Wielkanocnymi jak wszędzie dużo pracy, tak że nieco musieliśmy chwilowo zmienić program niedzielny, aby do wszystkich dotrzeć. Jedna z naszych misji jest położona zupełnie na uboczu, od głównych dróg, dosłownie w samym środku lasu - mała wioska. Jadąc tam po drodze zabieramy ludzi, którzy nie mają żadnego transportu. W ostatnią niedzielę ze względu na wspomniane zmiany jechałem do tej misji z zupełnie przeciwnej strony i nie mogłem zabrać ze sobą czekających parafian. Wiedzieli oni o tym od miesiąca, dlatego znacznie wcześniej wyszli na drogą, aby złapać tzw. "okazję" i móc dotrzeć na Mszę św., ale skoro to nie główna droga to prawie nic tamtędy nie jeździ. Czekając 2 godziny zadzwonili do mnie (ciekawostka: większość ludzi ma telefon komórkowy -nawet starsze babcie- bo innego kontaktu z bliskimi nie mają, ale często też nie mają prądu w domach, więc muszą od kogoś "pożyczać" prąd, np. z misji), że nadal są daleko, ale się nie poddają. Ja wtedy skończyłem drugą Mszę i miałem też ok. 80 km do misji (oni 20 km), więc ciągle mieli szansę zdążyć. Kiedy docierałem na miejsce (jeszcze przed lasem - bo w lesie nie ma zasięgu) zadzwoniłem do nich i okazało się, że już jadą i powiedzieli, abyśmy powoli zaczynali, bo i tak już byliśmy spóźnieni, a oni dołączą. Tak zrobiliśmy z pozostałymi ludźmi. Z dłuższym śpiewem powoli przygotowaliśmy wszystko (w jednym z domów, bo nie ma tam kościoła) i zaczęliśmy Mszę św.
Ja z podwójną nadzieją, że zaraz pozostali dołączą do nas - bo tam była jedyna osoba, która dobrze zna angielski i tłumaczy moje kazania. Ale niestety... nie zdążyli. Oczywiście kontynuowaliśmy i ja już zapomniałem, że jeszcze brakuje kogoś. Kiedy wszystko skończyliśmy, pożegnałem się z ludźmi i wychodziłem z domu ... na podwórko wchodzi grupa (kilka osób dorosłych i kilkoro dzieci), oczywiście bardzo zmęczeni po 3 godzinach czekania i może po paru kilometrach przebytych pieszo.
Przypuszczam, że co najmniej połowa czytających to w takiej sytuacji byłaby zła na wszystko (na księdza pewnie w pierwszej kolejności) i pomyślała sobie, że po takim poświęceniu to miesiąc może nie iść do kościoła. A zgadnijcie, co powiedzieli ci ludzie...
Father, jaki jest program nabożeństw na Triduum, gdzie możemy przyjechać na nabożeństwo...

1 komentarz:

  1. "...przed kapłaństwem klękam"

    Zapewniam o codziennej modlitwie oraz życzę WESOŁEGO ALLELUJA ;)

    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń