Witam wszystkich po krótkiej przerwie. Nie będę przepraszał
ze malo pisze, bo chyba tak juz zostanie. Ważniejsza sprawa – chciałem bardzo serdecznie
podziękować wszystkim, którzy dołączyli się do projektu zakupu nowego auta pol-terenowego
dla misji w diecezji Dundee. Wszystkim osobom, które zechciały się podzielić zaoszczędzonymi
zasobami złotówkowymi – w imieniu ludzi, do których misjonarz będzie docierał
teraz częściej, szybciej i bliżej – bardzo, bardzo, bardzo serdecznie dziękuje.
Równie gorące podziękowania tym, którzy postanowili zorganizować w swoim środowisku
zbiorki na wspomniany cel. Wszystkich – organizatorów i dobroczyńców – pragnę poinformować
ze za WAS przez najbliższy rok, w każdą pierwsza sobotę miesiąca będę sprawował
Msze sw.
A będąc przy temacie finansowym przypomniała mi się pewna
sytuacja, która miała miejsce jakiś czas temu u nas na misji. Otóż pewnego dnia
do stacji misyjnej przyszła pewna kobieta – katoliczka, która chciała dowiedzieć
się o godz. w jakich jest sprawowana Eucharystia. Sama pochodzi z Zimbabwe (sąsiedniego
państwa) i pracuje w „handlu obwoźnym”. Przez ostatnie lata podróżowało po rożnych
miastach sprzedając…. (uwaga) … malutkie woreczki z jakimś proszkiem. Była to
gl. trucizna na rożnego rodzaju niepożądane w domu gryzonie i robactwa. Może sobie
teraz myślicie, ze starsza pani przypominała żebrząca i narzekająca na biedę i
wszystko nieprzyjemna staruszkę. Nic bardziej mylnego. Babcia tryskała radością
(mimo nie najlepszego zdrowia) oraz nie tylko nie narzekała na biedę, ale chwaliła
się ile potrafi zarobić podróżując z 2 walizkami. Dla tych, co nie widza w tym
nic niezwykłego – jest cos jeszcze. Rok temu jej syn ukończył studia na
Uniwersytecie w Johannesburgu (RPA). Można dodać ze z wysokimi notami. A babcia
przez ostatnie lata podróżując od miasteczka do miasteczka i sprzedając po parę
randów male woreczki z trucizna zarobiła nie tylko na utrzymanie samej siebie,
ale także jej syna i to w dużym mięście, w akademiku. Dla tych, osob którzy nie
znają sytuacji RPA i Zimbabwe dla porównania powiedzmy ze jakaś rodzina z malej
wioski w Polsce wysyła syna na studia do Oxfordu na przykład.
Z tej historii dwie lekcje dla nas: Pierwsza ze nie
potrzeba fortuny by przeżyć, czy 3 etatów by wykształcić dzieci: Droga – mimo wielu
trudności (odsyłam do poczytania jak obecnie wygląda sytuacja w Zimbabwe) można
zachować pogodę ducha, a najważniejsze WIARE. Bo ta babcie gdzie pojechała
zawsze najpierw szukała Kościoła.
Z okazji minionych niedawno Świat Radości życzę wam podobnego
charakteru.
Witamy!
OdpowiedzUsuńCieszymy się...
Uczymy....
Przesyłamy również wiele słów otuchy.
Księże Marku,wspieramy Was modlitwą wdzięczności,niech Was Bóg błogosławi.Cieszcie się każdą rzeczą,którą darzy Was Bóg,ponieważ służy ona dla naszego dobra.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Boga!
OdpowiedzUsuńNiech miłość i wierność Cię strzeże;
przymocuj je sobie do szyi,
na tablicy serca je zapisz,
a znajdziesz życzliwość i łaskę
w oczach Boga i ludzi.