W ubiegłym tygodniu na terenie jednej z naszych parafii odbyły się dekanalne dni młodych, w których uczestniczyły 43 osoby z 3 parafii. Młodzież z 4-ej ostatecznie nie dotarła. Biorąc pod uwagę, że to już wakacje i wielu młodych wyjechało do rodzin to nie najgorszy rezultat. W ciągu dwóch dni spotkania był czas jak zwykle na modlitwę, rozmowy, zabawy. Oczywiście dla nas, jako organizatorów, trochę pracy i stresu jak to wyjdzie; ale końcówka była podkreśleniem, że warto było. Otóż na zakończenie była Msza św., a przed Mszą spowiedź, tuż przed tym sakramentem jeden z obecnych ks. w naszym gronie zapytał czy w ogóle jest ktoś chętny do spowiedzi. (W RPA nie wygląda to tak samo jak w Polsce; niektóre wspólnoty prawie odzwyczaiły się od Sakramentu Pokuty i trzeba więcej pracy włożyć by były owoce.) Tuż po krótkim wstępie, przygotowaniu do spowiedzi, usiedliśmy w „konfesjonałach” (było nas 5). Po kilku chwilach podchodzi kolega do mnie i mówi, że chyba nic z tego, nikt nie idzie do spowiedzi. Postanowiliśmy dać młodym jeszcze chwilę, nieco zawiedzeni; ale to tym razem okazało się brakiem wiary z naszej strony. Po kolejnych kilku minutach młodzież zaczęła się spowiadać. I ostatecznie większość przystąpiła do spowiedzi – co naprawdę dało nam wiele radości i potwierdzenie, że warto było.
Mam nadzieję, że księża w Polsce długo jeszcze nie będą mieli takich wątpliwości czy ktoś przyjdzie do spowiedzi i o modlitwę w tej intencji proszę.
I może jeszcze jeden dobry przykład z Afryki. Kilka niedziel temu po pierwszej Mszy św. jechałem na kolejną, z dwoma młodymi chłopakami, którzy tłumaczyli moje kazanie. Na drodze spotkaliśmy jakąś staruszkę. Ja nie znam oczywiście wszystkich parafian, ale chłopcy powiedzieli, że ta „Gogo” (babcia w zulu) z naszego Kościoła, ale pewnie nie ma zegarka i idzie na Mszę, która się skończyła. I zaproponowali, żebyśmy ją zabrali z powrotem po drodze do domu. Potem jednak zaproponowaliśmy, że możemy ją zabrać na Mszę na którą jedziemy, a potem po drodze kawałek podwieziemy do domu – i tak się stało.
Kiedy wracałem do domu to tak sobie myślałem ile osób (zwłaszcza młodych) w Polsce pomyślałoby o jakiejś babci, która spóźniła się na mszę, w taki sposób… I ile osób chciałoby poświęcić ponad pół niedzieli, żeby ostatecznie być na Mszy w niedzielę.
Mam nadzieję, że te dwa obrazki może pomogą komuś dobrze przygotować się na Święta. Powodzenia.
Pozdrawiam i życzę błogosławieństwa Bożego na te Święta. przykłady piękne i budujące. Mam nadzieję, że wykorzystam je w jakimś kazanku ale na pewno w rozmyślaniu nad swoim życiem.
OdpowiedzUsuńZ Bogiem!