Drogi Czytelniku!

Jeśli interesuje Cię sprawa misji JHS i jesteś gotów na przyjęcie odrobiny Radości, a potem na podzielenie się Nią z innymi - zapraszamy!
Zespół redakcyjny dołoży wszelkich starań, aby ten blog pozwolił Ci dostrzec piękno, ale i trud głoszenia Ewangelii. Nakarmimy Cię też krótkimi refleksjami nad Słowem Bożym.
Życzymy Ci, byś jak my zakochał się w Kościele Misyjnym...
M&M

niedziela, 30 stycznia 2011

Do wszystkiego można się przyzwyczaić...


I okazuje się, że to przysłowie jest prawdziwe; dwa przykłady:
Katolicy w RPA to zdecydowana mniejszość, więc i misjonarz (zwłaszcza dopiero przybyły) nie jest rozpoznawalny tak jak w Polsce (oczywiście tych, co pracują tu kilka lat, albo pół życia znają w okolicy nie tylko katolicy), ale parę dni temu się bardzo zdziwiłem jak w sklepie usłyszałem: Good afternoon father, I saw you last Sunday in Church… Całkiem nowe i ciekawe doświadczenie, gdyż przyzwyczaiłem się do tego, że jak dotąd (w Afryce) rozmawiając (czasem) z przypadkowymi ludźmi to ja mówiłem, kim jestem albo musiałem wyjaśniać, co to znaczy priest. Aż tu nagle; nie potrzeba – dokumentnie przyjemnie.
Drugi przykład nieco inny. Nie mieszkam w zuluskiej wiosce, ani w lokation, nie mam ścian z blachy ani ziemi zamiast paneli, ale samo oglądanie takich widoków na co dzień wywołało uśmiech na mojej twarzy kilka dni temu, kiedy w Internecie widziałem zdjęcie wnętrza nowego domu moich znajomych (nowoczesny, pięknie urządzony z dywanami, obrusami i zasłonami). Dla mnie okazywał się nieco dziwny, taki bajkowy, zbyt doskonały. Tutaj ważniejsza wydaje się funkcjonalność niż estetyka – i to pokazuje jak szybko (po 3.5 miesiącach) można osiągnąć tzw. stopień dziadowy. (Także proszę się nie dziwić jak następnym razem zobaczycie mnie w dziurawych skarpetkach.)
A propos nowych domów, to w nawiązaniu do dzisiejszej ewangelii, kto nie chciałby być szczęśliwy (czyli błogosławiony ((Balenhlanhla)). Jezus dał nam receptę, ale my ciągle mamy za daleko, albo nie po drodze do apteki by ja zrealizować. Albo nie wierzymy Mu tak naprawdę. Klucz do szczęścia to WIARA - w Boga i wiara Bogu, a nie własne – zwykle materialistyczne kalkulowanie.

PS. Dziś po raz pierwszy publicznie na Mszy czytałem Ewangelię po Zulu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz