Dziś mija równy miesiąc odkąd pojawiłem się w Afryce. Jak dotąd wszystko jest piękne, a to za sprawą Waszych modlitw i życzliwości kolegi, który się mną opiekuje, choć jak żartujemy razem – dział reklamy się wkrótce skończy i rozpocznie się …
Większość tego czasu spędziłem w Ermelo bez obowiązków. Ostatnimi czasy zacząłem sam zaglądać do książki do nauki zulu i można powiedzieć, że to pierwsze kroki. Sawubona – hello, good Day - mówione na powitanie - w języku polskim dosłownie oznacza widzę cię tzn. „zauważyłem cię i nie przechodzę obojętnie”.
Spostrzeżeń i zdjęć jest bardzo wiele, ale nie da się wszystkiego tu umieścić. Jedną z ciekawostek jest to, iż nie rozumiejąc zulu bardzo przyjemnie, (jeśli można tak nazwać) odprawia się Msze św. na wiosce czy w location z miejscowymi ludźmi. Mimo, że Eucharystia zawsze jest dłuższa niż po polsku, czy angielsku to nie odczuwa się czasu – a to za sprawą procesji i śpiewów. I tak przed Liturgią Słowa jest procesyjne podejście do ołtarza z Księgą Pisma Św.; zawsze jest procesja z darami, a w niej wiele osób; w Niedziele, kiedy są składane ofiary na potrzeby kościoła to odbywa się to również procesyjnie - na środku z przodu Kościoła ktoś stoi z jakimś koszyczkiem, a inni przynoszą dary, można nazwać z podziałem na role; dzieci, młodzież, kobiety, mężczyźni, pojedynczo i do oddzielnych koszyczków; oraz „znak pokoju” (nazwijmy) w rozbudowanej formie – i oczywiście wszystkie te elementy liturgii odbywają się podczas pięknych śpiewów (chyba wszyscy śpiewają).
Póki, co ja nie mam czym się chwalić, więc tylko powiem, że jestem dumny z siebie przełamując bariery psychologiczne w prostych sytuacjach jak np. spożywanie posiłku z miejscowymi ludźmi , ze wspólnej misy bez sztućców (wcześniej wszyscy myją ręce w jednej, innej misce) i nie tylko bardzo smakuje, ale … żyję :)
Dziś w RPA przeżywamy przeniesione na Niedzielę święto Wszystkich Świętych. I tak sobie myślałem o tym, że skoro mamy wszyscy brać przykład ze świętych, którzy radują się już obecnością Pana – to wspólną cechą wielu świętych jest NADZIEJA W BOGU, z niej płynący POKÓJ SERCA, a potem - RADOŚĆ, której nikt nie może odebrać. To szatan i „świat” chce nam tą radość odebrać, ale trzymając się Boga nie tracimy jej. Chociażby radość kapłańska jest naprawdę wielka, ale też jest wiele zagrożeń, które chcą zabrać tą radość. A smutek nie pozwala się rozwijać i zamyka w egoizmie. Życzę sobie i wam, aby tej NADZIEI POKOJU i RADOŚCI nikt nam nie wyrwał.
no ciekawe co się zacznie jak 'dział reklamy' się skończy? ;>
OdpowiedzUsuńa na radość dobrze robi Smutko-Stop ;p
pozdrawiam serdecznie i życzę ciągłego 'pokonywania siebie' ;)
zacznie sie lato:) pozdro
OdpowiedzUsuń: )))))
OdpowiedzUsuńJedni mają marzenia, inni je realizują. Spacerów nad Wisłę i biegania w "Pieprzówki"
OdpowiedzUsuńnic nie zastąpi. Pozdrawiam z chłodnego Śląska
WM
x.Marku w koncu CIE mamy
OdpowiedzUsuńSerdeczne Pozdrowienia
z Londynu od Grazynki,Zbycha i dzieciakow.
Odezwiemy sie na e-mail.
Z wielka Radoscia czytamy te wiesci.
Do Zobaczenia